Nowe przepisy obowiązywać będą od 13 listopada. Od tego dnia za badanie techniczne pojazdu załacimy z góry, bez względu na jego wynik. Czyli nie będziemy płacić za wpis do dowodu rejestracyjnego, a za wykonanie usługi.
Jeżeli badanie wykaże wady czy usterki w pojeździe, które nie zagrażają bezpieczeństwu, właściciel pojazdu otrzyma listę usterek do usunięcia i 14 dni na uporanie się z nimi. Po czym wróci do diagnosty na ponowne badanie auta, jednak zapłaci jedynie za analizę naprawianych usterek - od 13 do 36 złotych w zależności od wagi usterki. Pocieszający jest fakt, że nie zmieni się sama opłata za badanie techniczne, pozostająca na tym samym poziomie już od 13 lat.
Większych kłopotów mogą spodziewać się właściciele wiekowych pojazdów i z wadami zagrażającymi bezpieczeństwu. W takim przypadku diagnosta może zatrzymać dowód rejestracyjny, a pojazd nie zostanie dopuszczony do ruchu.
Wszystkie dane o stanie technicznym pojazdu mają natychmiast trafiać do Centralnej Ewidencji Pojazdów. Dostęp do tych informacji będzie miała m.in. policja, co ma odstraszyć diagnostów od oszustw. Powód niezaliczenia badania zobaczy także pracownik kolejnej stacji diagnostycznej, do której pojedzie kierowca z niesprawnym autem, będzie więc wiedzieć, czemu przyjrzeć się dokładnie. Koniec końców, z tego rozwiązania skorzysta także kierowca, który będzie chciał kupić używane auto. W bazie danych będzie mógł sprawdzić, czy samochód nie miał wcześniej wykrytych przez diagnostów problemów.
Nowe przepisy oznaczają również zmianę organu nadzorującego stacje diagnostyczne. Dotychczas nadzór ten sprawował starosta, od 13 listopada będzie to Transportowy Urząd Techniczny.
Napisz komentarz
Komentarze