Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarki
poniedziałek, 23 grudnia 2024 02:05
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Droga wyprawka szkolna daje się we znaki nawet najbogatszym

Bez względu na status społeczny, obok rekordowej inflacji nie może przejść obojętnie wielu z nas. Problem ten pogłębia się, kiedy dzieci trzeba odprawić na nowy rok szkolny.

Autor: iStock

Papier głównym winowajcą podwyżek

Już za dwa dni w szkołach zabrzmi pierwszy dzwonek w nowym roku szkolnym. Z jednej strony dla dzieci to czas spotkań z przyjaciółmi i nowe przygody, z drugiej zaś poważne wyzwanie finansowe dla ich rodziców.

Analiza przeprowadzona w lipcu przez UCE Research i Hiper-Com Poland wykazała, że wyprawka szkolna w porównaniu do ubiegłego roku zdrożała o 14 proc. Największy problem dotyczy wyrobów papierniczych. Według Michała Jarczyńskiego, prezesa Arctic Paper cytowanego przez „Rzeczpospolitą”, wzrost cen papieru spowodowany jest wieloma czynnikami – od drożejącej celulozy, przez koszty energii, aż po kurs ropy.

Co za tym idzie – drożeją też podręczniki, bloki rysunkowe, zeszyty czy notatniki. Z badania UCE Research i Hiper-Com wynika również, że na 59 produktów szkolnych wyższe ceny dotyczą aż 43. Są to m.in.: okładki, przyborniki na biurko i farby akrylowe.

Należy zwrócić uwagę, że koniec wakacji nie sprzyja tym wydatkom, bo wyższy popyt powoduje, że sklepy dodatkowo podnoszą ceny przyborów szkolnych.

Przerażają głównie ceny książek

Instytut IBRiS na zlecenie Santander Consumer Banku zapytał rodziców o plany związane z szykowaniem wyprawki dla tegorocznych uczniów. Z raportu „Polaków Portfel Własny: edukacja pod znakiem inflacji” wynika, że aż 17 proc. z nich już w ubiegłym roku przeznaczało na edukację jednego dziecka aż od 501 do 800 zł. Dziwić może fakt, że rosnących cen najbardziej obawiają się najlepiej sytuowane rodziny, gdzie zarobki wynoszą  od 5 000 do 6 999 zł na rękę oraz 7 000 zł netto i więcej. Nie ma tu jednak znaczenia płeć, miejsce zamieszkania czy wykształcenie – drożyzna dotyka każdą z grup społecznych.

Najbardziej respondenci obawiają się zakupu podręczników i ćwiczeń (22 proc.), ale już teraz przejmujemy się również zajęciami pozalekcyjnymi, na które wkrótce zaczną uczęszczać dzieci (18 proc.). Niemniej obawiamy się również kosztów przyborów szkolnych (18 proc.), a horrendalne ceny paliwa to zmora tych rodziców, którzy muszą zagwarantować swoim pociechom codzienne dojazdy do szkoły (12 proc.). 7 proc. pytanych wśród zmartwień finansowych wymieniło również korepetycje.

Pomimo trudnej sytuacji ekonomicznej staramy się jednak finansować wyprawkę głównie z bieżących środków – tak zadeklarowało aż 58 proc. rodziców. Pozostali respondenci zamierzają wesprzeć budżet środkami z programu „300 plus”; wykorzystać pieniądze odkładane na ten cel już w poprzednich miesiącach lub zrezygnować z innych dóbr na rzecz artykułów szkolnych.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Marika 31.08.2022 15:31
Ja i moj Oskar pracujemy w birkenstoku i zarabiamy tyle, ze droga wyprawka szkolna nie daje nam się we znaki. Alanek pojdzie do szkoly w najlepszych ciuchach i ma kupione wszystko co potrzebuje i co chcial miec do szkoly.

fedor 01.09.2022 22:01
Czyli juz Ciebie kupili .Jesli masz tak dobrze to czemu tu mieszkasz ?

Brajanek 02.09.2022 08:21
Tu to znaczy gdzie? Mieszka tam gdzie chce, pracuje gdzie chce. A, ze syn ma na imie Alanek to juz troche beka.

Takie tam... 31.08.2022 10:29
Dawniej, czyli w latach sprzed czasów 500+ wyprawka dziecka też kosztowała. Nie dawali za darmo. 10, 20 czy 15 lat wstecz były o wiele niższe wypłaty, a rodzice mieli świadomość, że po wakacjach dziecko pójdzie do szkoły i trzeba je wyposażyć w książki (za które się płaciło), w materiały i przybory szkolne. Tak samo trzeba było kupić strój gimnastyczny i strój galowy jeśli dziecko wyrosło i na bank tenisówki oraz obuwie, bo na pewno dziecko wyrosło. Pierwszakowi tornister, a czasem starszemu dziecku, jak się zniszczył lub był za mały. Nie wszystko było nowiutkie. Jeśli kredki czy farbki nie zostały zużyte, to dziecko dalej je nosiło, nie wyrzucało się żeby koniecznie zastąpić nowymi i supermodnymi. Rodzice mieli świadomość, że trzeba dziecko wyprawić do szkoły i kupowali dzieciom wyprawki za zapracowane przez siebie i zaoszczędzone pieniądze. Do tego nie było wielkiego wyboru w asortymencie, a i kolejki były w sklepie papierniczym. Więc już tak nie biadolcie. Ma się dziecko, to trzeba o nim myśleć, zadbać o nie i zapracować, a nie czekać aż coś ktoś da i jeszcze wydziwiać, że mało. Kanapki do szkoły też ma dać ktoś inny?

Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaZakład Pogrzebowy Hades S.C. 24/h 600451593, 781791731
bal Mickiewicz
Sylwester
turniej
gry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaPizzeria Marezo Lubań
Reklama