Polski system energetyczny poradzi sobie bez Turowa, ale mieszkańcy regionu bez swojego głównego chlebodawcy, a także zaopatrzenia w wodę i ciepło – już nie. Rząd zawalił kwestię olbrzymich funduszy dla regionu, bo nie przygotował planu jego transformacji, a teraz próbuje wszystkich przekonać, że o być albo nie być Bogatyni przesądzi jeden wyrok sądu. Tak nie jest, bo jakikolwiek ten wyrok nie będzie, to nie odwróci on trendów ekonomicznych i planów transformacji energetycznej rządu, które przybliżają moment zamknięcia kopalni. Rząd powinien o tym uczciwie z ludźmi rozmawiać i zadbać o to, co dalej z nimi będzie – stwierdza Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.
WSA w Warszawie 31 sierpnia postanowi o tym, czy uwzględnić skargi organizacji ekologicznych na wadliwość decyzji środowiskowej dla kopalni, czy je oddalić. Pierwsze rozstrzygnięcie może oznaczać zakaz wydobycia węgla w Turowie.
Skład sędziowski znalazł się pod ogromną polityczną presją przedstawicieli partii rządzącej, którzy poprzednie orzeczenie WSA ws. Turowa nazywali “bezprawiem” czy nawet zapowiadali zamiar jego nierespektowania. Jednak warto w tym miejscu przypomnieć, że rolą sądu jest rozpatrzenie wniesionych skarg w świetle obowiązującego nas wszystkich prawa oraz stwierdzenie, czy decyzja środowiskowa dla Turowa została wydana prawidłowo czy też nie. Jeśli sędziowie orzekną o wadliwości decyzji środowiskowej, to konsekwencje takiego wyroku nie będą obciążać ich, tylko tych, którzy do wydania wadliwej decyzji doprowadzili – zwraca uwagę Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold.
Jak relacjonowała niedawno w lokalnych mediach dr hab. Katarzyna Majbroda, badaczka z Uniwersytetu Wrocławskiego, mieszkańcom regionu turoszowskiego towarzyszy wielka obawa o przyszłość związana z brakiem planów transformacji. Uczestnicy jej badania podkreślali m.in. to, że władze nie rozmawiają z mieszkańcami o przyszłości regionu. Mieszkańcy protestują też przeciwko rosnącym cenom ciepła kupowanego od PGE.
Zaangażowanie rządu w sprawę Turowa jest zasłoną dymną, za którą politycy PiS chcą ukryć to, że zostawiają Bogatynię na lodzie, bez pieniędzy i bez przyszłości. Morawiecki i Ziobro pozbawili mieszkańców regionu miliarda złotych z UE, które można było zdobyć, by stworzyć nowe bezpieczne miejsca pracy. Energia z węgla jest coraz droższa, więc zapowiedzi rządu o tym, że elektrownia w Turowie będzie działać do 2044 roku są wyssane z palca. Zamiast bezpiecznej przyszłości rząd dał mieszkańcom puste slogany i polityczną nawalankę – mówi Marek Józefiak z Greenpeace.
Jak zauważają organizacje, dotychczasowy sposób prowadzenia polityki wokół kopalni Turów przyniósł Polsce i regionowi gigantyczne straty. Spór z Czechami skończył się dla polskich podatników wydatkiem rzędu 500 mln zł, zaś brak harmonogramu transformacji Turowa poskutkował wyrzuceniem regionu z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji i utratą olbrzymiej sumy miliarda złotych środków dla powiatu zgorzeleckiego (dla porównania: roczny budżet powiatu to ok. 130 mln złotych).
Transformacja powinna zacząć się już dziś, kiedy kopalnia i elektrownia wciąż działają. Jestem przekonany, że wciąż jest możliwe pozytywne rozwiązanie dla Bogatyni i powiatu zgorzeleckiego. I zależy ono przede wszystkim od polityki rządu, który powinien przedstawić harmonogram wyłączania poszczególnych bloków Turowa do 2030 roku, przygotować konkretną wizję regionu „po węglu” z zabezpieczeniem miejsc pracy dla mieszkańców i upomnieć się unijne o środki na realizację tych planów – komentuje Tomasz Waśniewski z Ogólnopolskiej Koalicji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”. – Doświadczenia krajów takich jak Belgia, Niemcy czy Słowacja pokazują, że szybsza decyzja o transformacji to większa szansa na jej powodzenie. Ta prawda musi dotrzeć do decydentów, którzy robią z Turowa twierdzę, choć mają świadomość, że węgiel nie ma już przyszłości – dodaje.
Napisz komentarz
Komentarze