Zaczęło się już kilka tygodni temu, kiedy wbrew światowym trendom PKN Orlen nie podwyższał cen. Największy na polskim rynku hurtowy sprzedawca paliwa zaczął iść w przeciwną stronę. Ceny na stacjach zaczęły spadać.
Poza głównymi szalkami komunikacyjnymi, na większości stacji paliw w regionie, litr benzyny można kupić za mniej niż 6 zł. Za kilka dni tak ma być wszędzie.
Średnie ceny paliw w hurcie netto za metr sześcienny:
- Pb 95 – 4751,80 zł,
- Pb 98 – 5133,60 zł,
- Diesel – 4765,80 zł.
Takie stawki – dodajmy – obowiązywały przed wybuchem wojny w Ukrainie.
Bo wybory
Eksperci niskie ceny wiążą bezpośrednio z kampanią wyborczą.
– Orlen nie może pozwolić sobie ani na to, żeby przed wyborami ceny paliwa wzrosły, ani na to, żeby tego paliwa na stacjach zabrakło. To wyglądałoby jeszcze gorzej – mówił niedawno Dawid Czopek z w Polaris FIZ, ekspert rynku paliwowego.
I prognozował, że po wyborach ceny „wrócą do normy”, czyli ponad 7 zł za litr.
Orlen apeluje
Okazuje się, że taka obniżka ma nie tylko dobre strony. Widać to w dramatycznym apelu Orlenu.
„Dostawy paliw na stacje Orlen oraz do naszych klientów hurtowych przebiegają bez zakłóceń. Zapewnienie stabilnej dostępności paliw w Polsce jest naszym priorytetem” – przekonuje koncern w specjalnym nagraniu umieszczonym w serwisie X (Twitter).
W wydanym oświadczeniu koncern informuje, że były dni, kiedy sprzedaż paliwa wzrosła o 400 procent. To najlepiej pokazuje, że Polacy obawiają się podwyżek cen i chcą wykorzystać szansę na kupienie tańszego paliwa.
Podobne apele pojawiały się zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie. Wówczas przed stacjami ustawiały się kolejki. Na wielu stacjach zaczęło brakować paliwa. Orlen zarządził pewne ograniczenia i sprzedawał tylko paliwo wlewane do baków pojazdów.
Limit na stacjach
Skorzystać na tańszym paliwie chcą nie tylko klienci Orlenu. W kraju na stacjach Shell pojawiła się informacja, że można zatankować maksymalnie np. 100 litrów. Nie jest to problem dla właścicieli samochodów osobowych, ale dla rolników czy kierowców ciężarówek już tak. I dla tych, którzy kupują na zapas.
„Aktualna sytuacja na rynku paliw, tj. najniższe ceny w hurcie w Unii Europejskiej, spowodowała duży popyt na paliwo krajowe. To skutkuje ograniczeniem dostępności paliwa, co jest najbardziej odczuwalne w przypadku oleju napędowego, którego dużą częścią odbiorców są klienci biznesowi. W celu zachowania ciągłości operacyjnej na stacjach i zapewnienia wszystkim naszym klientom potrzebnego paliwa dbamy o stałe zaopatrzenie i kierujemy klientów na stacje z dużą dostępnością diesla” – tłumaczy biuro prasowe sieci.
I zaznacza, że limity są tylko na niektórych stacjach.
Czy Orlen pójdzie tą drogą?
Byłoby to ryzykowne dla trwającej kampanii wyborczej, bo oznaczałoby przyznanie, że rzeczywiście dzieje się coś złego.
„Grupa Orlen nie przewiduje zmiany polityki cenowej przy sprzedaży paliw, ani wprowadzenia limitów tankowania na swoich stacjach” – brzmi oficjalne stanowisko koncernu.
Napisz komentarz
Komentarze