Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarki
poniedziałek, 23 grudnia 2024 10:28
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaNeoPunkt Lubań sprawdź na Allegro

Ratownicy Karkonoskiej Grupy GOPR o śmiertelnym wypadku na Śnieżce

We wtorek, 30 stycznia na północnym zboczu Śnieżki doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego śmierć poniosło dwóch mężczyzn w wieku 23 i 47 lat. Na ratunek natychmiast wyruszyła ośmioosobowa grupa ratowników GOPR.

Autor: Karkonoska Grupa GOPR

Wczoraj, 30 stycznia ratownicy Grupy Karkonoskiej GOPR prowadzili akcję ratunkową na północnych zboczach Śnieżki, w rejonie tak zwanej Rynny Śmierci.

O godzinie 14.10 ratownik dyżurny otrzymał zgłoszenie o wypadku - osunięciu się grupki turystów w dół zbocza w kierunku Kotła Łomniczki. Do akcji został zadysponowany zespół 8 ratowników pełniących dyżur w stacji ratunkowej w Karpaczu.

Ze zgłoszenia wypadku nie wynikało jasno ile osób uległo wypadkowi i do czasu zakończenia działań tej informacji nie można było potwierdzić.

Na miejscu zdarzenia ratownicy ostatecznie odnaleźli ciała dwóch osób, które poniosły śmierć w wyniku upadku z około 900 metrów. Osoby te spadły z samego szczytu Śnieżki do dna Kotła Łomniczki. Teren został dokładnie przeszukany i wykluczono udział w zdarzeniu dodatkowych osób.

Osoby, które uległy śmiertelnemu wypadkowi to obywatele Polscy, mężczyźni w wieku 23 oraz 47 lat. (dop. red. 23-latek to mieszkaniec woj. Lubuskiego a 47-latek był dolnoślązakiem)

Ciała zostały wydobyte z dna kotła technikami linowymi, a następnie przetransportowane do Karpacza. Akcja ratunkowa zakończyła się o godzinie 21:30, brało w niej udział 22 ratowników GOPR, 4 ratowników Horská služba Krkonoše / Czech Mountain Rescue z Czech, 1 śmigłowiec Lotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz 2 Czeskie Śmigłowce. Pomocy dla GOPR udzieliła także Karpacz Ski Arena , udostępniając ratrak do transportu kolejnych ratowników pod Dom Śląski.

Z uwagi na panujące ostatnio warunki - nasłonecznienie i wzrost temperatury w ciągu dnia i nocne przymrozki w Karkonoszach panują bardzo trudne warunki z powodu ekstremalnego oblodzenia. Po raz kolejny przypominamy, że przed wyjściem w góry należy zadbać o odpowiednie przygotowane - na ten moment raczki lub raki są obowiązkowym elementem wyposażenia.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Jawor 31.01.2024 20:34
W tym wszystkim jedno mnie tylko zadziwia. Ci ludzie zginęli schodząc otwartym czarnym szlakiem, od szczytu Śnieżki przeszli zaledwie kilkadziesiąt metrów, jeden turysta się potknął i nawet nie miał się czego złapać bo łańcuchy które są za niskie były na tym odcinku pod śniegiem i człowiek zjechał w dół, po jakiejś chwili potknął się drugi człowiek i zrobiła się powtórka programu (razem nie spadli). W grupach na Facebooku o tym piszą świadkowie wypadku, którzy tam na górze byli. Co istotne jedna osoba napisała że przynajmniej jeden turysta, który spadł na pewno miał raki na nogach. To ja się pytam, dlaczego po śmiertelnym wypadku szlak czarny z zakosami nie został zamknięty, tylko dalej się tam ludzi wpuszcza? pomimo że dalej jest oblodzenie i bardzo wielkie śmiertelne zagrożenie. Nie wiem do kogo należy ten szlak i kto się nim opiekuje, może KPN? bo mam wrażenie że jakaś znieczulica u urzędników panuje, że nie widzi w tym żadnego problemu. Przecież był już taki sam wypadek w tym samym miejscu gdzie zginęły trzy osoby w tym dwóch Czeskich ratowników, pomimo że mieli raki na nogach. Według mnie ten szlak przy oblodzeniu jest tak samo niebezpieczny co droga Jubileuszowa, różnica jest tylko taka że droga zimową porą jest zamknięta a szlak czarny otwarty, co jest wielkim nieporozumieniem.

xyz 01.02.2024 19:47
Serio uważasz, że zamknięcie szlaku spowoduje, że nikt na niego nie wejdzie? No chyba, ze przy szlabanie będzie stał jakiś strażnik, to może. W innym wypadku raczej to niewiele da. Na taką pogodę niezbędnym wyposażeniem do wyjścia w takie góry, oprócz raków, jest czekan. Konia z rzędem temu, kto zademonstruje technikę hamowania na mocno zmrożonym śniegu, po przewróceniu się tylko z rakami na butach. To raczej proszenie się o zrobienie sobie poważnej krzywdy. Dopóki zjeżdża się nogami w dół są szanse na wyhamowanie. Próba wbicia nogi z rakiem w taki zlodzony śnieg, nawet na początku zjazdu, spowoduje w najlepszym razie obrócenie delikwenta głową w dół a to zminimalizuje szanse na zatrzymanie. Posiadając czekan (przy takich warunkach tylko i wyłącznie w ręce, bo w plecaku nic nam to nie da), w razie pośliźnięcia się, należy jak najszybciej odwrócić się na brzuch i mając pod sobą czekan należy, trzymając jedną ręka za trzonek, drugą ręką za górną część czekana, dociskać ostrze czekana do śniegu. Taki zjazd na czekanie, jeśli nawet nie zatrzyma nas, to spowolni zjazd, a to już dużo. Na Śnieżce nic by to nie dało, ale na łagodniejszych zboczach, w razie braku czekana, zanim po upadku obróci nas głową w dół, należy jak najszybciej odwrócić się na brzuch i przyjąć pozycję na jak przy robieniu pompek przy uniesieniu tułowia na ugiętych ramionach. W taj pozycji są największe szanse na zatrzymanie się. Może komuś przyda się taki opis, zanim pójdzie w góry w taką pogodę tylko z rakami.

xyz 31.01.2024 18:03
"śmierć poniosło dwóch mężczyzn w wieku 23 i 47 lat. Na ratunek natychmiast wyruszyła". Przed czym, panie redaktorze, mieli ratować tych martwych nieszczęśników?

Acek 01.02.2024 14:27
Chzodzi o to że nie była to akcja pomocy przy zbiórce funduszy na orkiestrę kosztem własnym, ani akcja propagandowa czy inna jakaś. Od strony technicznej była to akcja taka sama jak ratunkowa i niczym się nie różniła.

Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaZakład pogrzebowy ZGiUK Lubań
bal Mickiewicz
Sylwester
turniej
gry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaPizzeria Marezo Lubań
Reklama