Izabela zatrzymała się na 78. kilometrze autostrady A4, w pobliżu wsi Kwiatowo w powiecie złotoryjskim. Około godziny 18:30 zadzwoniła do ojca, informując, że samochód się zepsuł. Jednak późniejsze ustalenia wykazały, że auto było w pełni sprawne. Zostało uruchomione przez znajomych rodziny, a następnie zabezpieczone przez policję do dalszych badań.
Zastanawia fakt, dlaczego Izabela nie skontaktowała się w tej sytuacji z mężem, który jest mechanikiem, lecz zadzwoniła do ojca. Mąż Izabeli ujawnił, że para była w separacji, co mogło mieć wpływ na jej decyzje w tamtym momencie. Twierdzi jednak, że mimo separacji, nadal pozostawali w kontakcie.
Ostatnia rozmowa Izabeli z ojcem miała miejsce o godzinie 19:36. Ojciec pytał, czy wezwała pomoc drogową, ale kobieta przyznała, że tego nie zrobiła. Kiedy 20 minut później ojciec próbował ponownie się z nią skontaktować, Izabela już nie odbierała telefonu.
Rodzą się pytania: co Izabela robiła przez godzinę na autostradzie A4 i dlaczego nie wezwała pomocy drogowej? Skoro auto nie miało awarii, dlaczego się zatrzymała i pozostawała na miejscu? Spekulacje na temat dobrowolnego zniknięcia stają się coraz głośniejsze, zwłaszcza w kontekście problemów małżeńskich i trudności związanych z odejściem od Świadków Jehowy.
Choć mąż Izabeli jest przekonany, że żona nie zniknęła z własnej woli, pojawia się jednak pytanie, dlaczego rodzina nie zgłosiła jej zaginięcia natychmiast po odkryciu porzuconego auta. W sobotę rano, w związku z poszukiwaniami z udziałem psa tropiącego, autostrada A4 została zamknięta. Tropiciel został również wprowadzony na pasy prowadzące w przeciwnym kierunku, co może sugerować, że Izabela opuściła miejsce w sposób, który dotąd nie był brany pod uwagę. Nie wyklucza się także, że mogła opuścić kraj.
Śledztwo w sprawie zaginięcia Izabeli Parzyszek nadal trwa. Na ten moment policja nie ma żadnych podejrzanych, a rodzina i przyjaciele Izabeli wciąż czekają na nowe informacje.
Napisz komentarz
Komentarze