Miał Pan już czas, żeby obejrzeć halę i miejsce pracy klubu. Jak wrażenia?
Infrastruktura klubu zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Wszystko jest tutaj bardzo dobrze zorganizowane. Widziałem już nową PGE Turów Arenę w Zgorzelcu, która jest bardzo ładna. Zaletą jest również dodatkowe boisko treningowe, także warunki do trenowania są idealne.
Dużo rozmawiałem z Michałem Chylińskim, kiedy został naszym zawodnikiem w Bonn (Telekom Baskets Bonn w niemieckiej ekstraklasie – przyp. red.). Bardzo chwalił organizację, warunki do gry w koszykówkę, mówił też, że dobrze mu się mieszkało w Zgorzelcu. Odnosił tutaj bardzo wiele sukcesów, bo jego ostatni sezon to był udział w Eurolidze, finał, a wcześniej Superpuchar, Mistrzostwo Polski i wiele dobrych sezonów, także chwalił, jak to wszystko funkcjonowało.
Ja sam byłem tutaj kilka lat temu z drużyną z Austrii, ale wtedy odwiedzaliśmy mniejszą halę, taką okrągłą (CSR przy ul. Maratońskiej – przyp. red.), która była zupełnie inna. Ta jest bardzo nowoczesna i wszystko jest tutaj zorganizowane pod kątem pracy i rozwoju.
Jest Pan nową osobą w polskiej ekstraklasie, jak wygląda Pana znajomość PLK pod kątem jej specyfiki i zawodników występujących w niej?
Zawsze uważnie śledziłem tą ligę, jestem urodzony w Polsce, także zawsze mnie bardzo interesowała. Grają tutaj często ciekawi Amerykanie, również polscy zawodnicy, którzy są znani w Niemczech, np. Szymon Szewczyk. Dobrą reklamę również robi Reprezentacja Polski, która jak grała w Bonn to stoczyła bardzo dobry pojedynek z kadrą Niemiec. Tacy zawodnicy jak Kulig, Cel, Ponitka i Gruszecki pokazali się z bardzo dobrej strony. Oglądałem również Michała (Chylińskiego – przyp.red.), który grał bardzo dobrze, ale miał pecha z kontuzją. Znam również trenera kadry Mike Taylora, który pracował w Ulm. Myślę, że jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobię po podpisaniu kontraktu będzie telefon do Mike z pytaniem, którzy młodzi zawodnicy jego zdaniem mają potencjał na grę w ekstraklasie? To są ważne informacje, które mogą pomóc nie tylko klubowi, ale również kadrze.
Jak wobec tego wygląda Pana koncepcja budowy drużyny? Pana kontrakt obejmuje czas dłuższy, niż jeden sezon, jakie więc są cele zespołu i klubu?
Nie zakładamy od razu celowania w Mistrzostwo Polski, wydaje mi się, że nie trzeba budować takiej presji. Dla nas ważne będzie zbudowanie zespołu, który będzie miał swoją kontynuację i ciągłość. Myślę, że w drużynie zawsze trzeba mieć młodych zawodników, którzy mają potencjał stać się jeszcze lepszymi oraz kilku doświadczonych graczy od których reszta mogłaby się uczyć. Zawodnicy z dłuższym stażem wiedzą już, jak reagować w różnych sytuacjach. To powinno pomóc młodym graczom i zbudować zespół z balansem, który z każdym rokiem mógłby grać coraz lepiej. Stąd też w pierwszym roku będziemy skupiać się na budowie zespołu z potencjałem do rozwoju.
W Zgorzelcu mamy do tego bardzo dobre warunki. Oczywiście wszystko determinuje sprawa budżetu, bo kiedy masz olbrzymi zapas finansowy to kupujesz wszystkich najlepszych i grasz. Są takie przykłady w koszykówce, gdzie jednak duży budżet nie gwarantuje wyniku sportowego. Dlatego my skupimy się na znalezieniu zawodników, którzy będą identyfikować się z klubem, chcą grać w ekstraklasie, dla dobrego klubu i stale się rozwijać. Zobaczymy, jakie będą tego rezultaty.
Trenerzy często mówią, że podstawą ich zespołów jest obrona. Niektórzy zdecydowanie opierają grę na ataku. Co dla Pana zespołów jest cechą szczególną?
To zależy w dużej mierze od zawodników. W PLK sytuacja jest trochę inna, gdyż przepisy nakazują grę dwoma Polakami. W Niemczech wystarczy mieć zespół w proporcjach 6+6, ale nie ma regulacji dotyczących rotacji graczy.
Moją specyfiką jest granie szeroką rotacją, każdy zna swoją rolę i jest odpowiedzialny za drużynę. Lubię rotować 9-10 zawodnikami w meczu, gdzie żaden nie gra powyżej 30 minut. To jest tylko kwestia czasu, kiedy złapie kontuzje albo pod koniec sezonu, w najważniejszym momencie, zabraknie mu siły do grania swojej najlepszej koszykówki.
Trzeba zbudować taki zespół, który będzie dobrze bronił, a z defensywy szybko będzie przechodził do ataku. Chcę grać inteligentną koszykówkę, gdzie zawodnicy muszą myśleć i rozumieć co się dzieje, a nie tylko bazować na umiejętnościach indywidualnych. Bardzo lubię takie hasło – „Let the ball do the work” – tzn. że kiedy dobrze podajesz piłkę, to coś dobrego z tego wyjdzie („Pozwól piłce pracować” – tłum. red.). Wiadomo, że każdy z zawodników kocha piłkę i czasami byłoby fajnie rozdać pięć piłek, wtedy wszyscy będą zadowoleni, ale na tym polega rozdzielenie ról. Gracze muszą rozumieć, że piłka jest ważna, ale musi się dużo ruszać, bo jak się nie rusza, to pozostają tylko rozwiązania indywidualne, 1 na 1. Ja jednak nauczyłem się, że zawsze lepiej jest dobrze bronić, niż indywidualnie atakować.
Mógłby Pan zdradzić jakie ma preferencje względem poszczególnych pozycji?
To w dużej mierze zależy od tego, jakich graczy mamy wokół siebie. Najważniejsze pozycje to dla mnie 1 i 5 (rozgrywający i środkowy – przyp. red.), którzy muszą być tymi doświadczonymi graczami. Są również np. zawodnicy typu „scoring point guards” („zdobywający punkty rozgrywający” – tłum. red.), ale ja wolę zawodników, którzy kreują graczy obok siebie, którzy więcej podają. Dla mnie rozgrywający musi rozumieć, który zawodnik i kiedy powinien dostać piłkę, to jest w końcu „przedłużenie ręki trenera”. Znam również dobrze niemiecką ligę i niewykluczone, że również tam będziemy szukać graczy dla których Zgorzelec i Goerlitz mogą być atrakcyjnym miejscem.
Interesuje się Pan ligą NBA? Który z zespołów najbardziej Pan ceni?
Niezbyt, chociaż obserwuję ją czasami. Można tam zauważyć pewne trendy, jakie nastąpią w koszykówce, pod względem np. indywidualnym. Lubię bardzo San Antonio Spurs, ponieważ grają dosyć europejską koszykówkę, gdzie piłka się porusza bardzo szybko, a ich skład zbudowany jest tak, że wielu zawodników może zdobywać punkty. Uwielbiam europejską koszykówkę na czele z Fenerbahce, CSKA, ale również niemiecki zespół z Bamberga. Znam ich trenera bardzo dobrze, byłem i widziałem jak pracują, trenują i udało mu się naprawdę zbudować zespół który nie gra indywidualnie, tylko gra zespołową koszykówkę.
Nie mogę nie zapytać Pana o Kolonię, gdzie miał Pan możliwość pracy z Marcinem Gortatem, zanim dostał się do NBA. Co może Pan o nim powiedzieć z czasów przed występami za oceanem?
Jedna ważna rzecz u Marcina, która pojawia się zawsze przy jego osobie, to praca i treningi. On zawsze dużo trenował. Kiedy go poznałem, miał 17, czy 18 lat, nie wiedział za bardzo jak się gra w koszykówkę, czasami czegoś nie rozumiał, ale miał niewiarygodne warunki atletyczne. Był bardzo chudy, świetnie skakał i dowiedziałem się, że grał w piłkę nożną. Kiedy był bramkarzem, to z takim zasięgiem ramion dosyć łatwo było mu piłki łapać. Wydaje mi się, że to bardzo ważna rzecz, której się nauczył stojąc na bramce, to łapanie piłek. Centrzy w młodym wieku mają zawsze duży problem z łapaniem piłek. A u niego nie było żadnego problemu ze złapaniem piłki – na dole, na górze, czasami z niedokładnego podania – a on to łapał bez problemu.
Inaczej było z jego rzutem, nad którym cały czas pracował i pracuje, dzięki temu teraz ma niezły rzut z półdystansu. Pamiętam jeszcze, że bardzo dobrze biegał do kontrataku. Później mocno pracował nad siłą, bo jak był bardzo chudy, to nie mógł dobrze trzymać pozycji obronnej. Przy jego długich nogach, środek ciężkości jest znacznie wyżej, przez co trudniej mu było bronić. Zawsze przed i po treningu był w hali, gdzie rzucał albo uczył się nowych manewrów. Jako osiemnastolatek mówił też, że będzie grał w NBA. Na początku wszyscy dookoła się śmiali, ale on był bardzo poważny, pozwolił im się śmiać, a sam dalej trenował i dzisiaj to on może się śmiać.
W Zgorzelcu swój talent rozwinął Damian Kulig, w PGE Turów Arenie wystąpił Kristaps Porzingis, który dzisiaj jest gwiazdą New York Knicks. Jest szansa żebyśmy w nadchodzącym sezonie oglądali rozwój podobnie utalentowanego zawodnika?
Wszystko jest możliwe. W koszykówce bardzo dużo ludzi mówi o talencie, ale trzeba pamiętać, że jego jest 20, a może nawet 10% a reszta to praca. Niektórym pomieszały się proporcje i myślą, że wystarczy tylko talent. Koszykówka to ciężka praca, trzeba w sali treningowej spędzić dużo czasu na powtórzeniach, żeby osiągnąć sukces.
Infrastruktura klubu zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Wszystko jest tutaj bardzo dobrze zorganizowane. Widziałem już nową PGE Turów Arenę w Zgorzelcu, która jest bardzo ładna. Zaletą jest również dodatkowe boisko treningowe, także warunki do trenowania są idealne.
Dużo rozmawiałem z Michałem Chylińskim, kiedy został naszym zawodnikiem w Bonn (Telekom Baskets Bonn w niemieckiej ekstraklasie – przyp. red.). Bardzo chwalił organizację, warunki do gry w koszykówkę, mówił też, że dobrze mu się mieszkało w Zgorzelcu. Odnosił tutaj bardzo wiele sukcesów, bo jego ostatni sezon to był udział w Eurolidze, finał, a wcześniej Superpuchar, Mistrzostwo Polski i wiele dobrych sezonów, także chwalił, jak to wszystko funkcjonowało.
Ja sam byłem tutaj kilka lat temu z drużyną z Austrii, ale wtedy odwiedzaliśmy mniejszą halę, taką okrągłą (CSR przy ul. Maratońskiej – przyp. red.), która była zupełnie inna. Ta jest bardzo nowoczesna i wszystko jest tutaj zorganizowane pod kątem pracy i rozwoju.
Jest Pan nową osobą w polskiej ekstraklasie, jak wygląda Pana znajomość PLK pod kątem jej specyfiki i zawodników występujących w niej?
Zawsze uważnie śledziłem tą ligę, jestem urodzony w Polsce, także zawsze mnie bardzo interesowała. Grają tutaj często ciekawi Amerykanie, również polscy zawodnicy, którzy są znani w Niemczech, np. Szymon Szewczyk. Dobrą reklamę również robi Reprezentacja Polski, która jak grała w Bonn to stoczyła bardzo dobry pojedynek z kadrą Niemiec. Tacy zawodnicy jak Kulig, Cel, Ponitka i Gruszecki pokazali się z bardzo dobrej strony. Oglądałem również Michała (Chylińskiego – przyp.red.), który grał bardzo dobrze, ale miał pecha z kontuzją. Znam również trenera kadry Mike Taylora, który pracował w Ulm. Myślę, że jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobię po podpisaniu kontraktu będzie telefon do Mike z pytaniem, którzy młodzi zawodnicy jego zdaniem mają potencjał na grę w ekstraklasie? To są ważne informacje, które mogą pomóc nie tylko klubowi, ale również kadrze.
Jak wobec tego wygląda Pana koncepcja budowy drużyny? Pana kontrakt obejmuje czas dłuższy, niż jeden sezon, jakie więc są cele zespołu i klubu?
Nie zakładamy od razu celowania w Mistrzostwo Polski, wydaje mi się, że nie trzeba budować takiej presji. Dla nas ważne będzie zbudowanie zespołu, który będzie miał swoją kontynuację i ciągłość. Myślę, że w drużynie zawsze trzeba mieć młodych zawodników, którzy mają potencjał stać się jeszcze lepszymi oraz kilku doświadczonych graczy od których reszta mogłaby się uczyć. Zawodnicy z dłuższym stażem wiedzą już, jak reagować w różnych sytuacjach. To powinno pomóc młodym graczom i zbudować zespół z balansem, który z każdym rokiem mógłby grać coraz lepiej. Stąd też w pierwszym roku będziemy skupiać się na budowie zespołu z potencjałem do rozwoju.
W Zgorzelcu mamy do tego bardzo dobre warunki. Oczywiście wszystko determinuje sprawa budżetu, bo kiedy masz olbrzymi zapas finansowy to kupujesz wszystkich najlepszych i grasz. Są takie przykłady w koszykówce, gdzie jednak duży budżet nie gwarantuje wyniku sportowego. Dlatego my skupimy się na znalezieniu zawodników, którzy będą identyfikować się z klubem, chcą grać w ekstraklasie, dla dobrego klubu i stale się rozwijać. Zobaczymy, jakie będą tego rezultaty.
Trenerzy często mówią, że podstawą ich zespołów jest obrona. Niektórzy zdecydowanie opierają grę na ataku. Co dla Pana zespołów jest cechą szczególną?
To zależy w dużej mierze od zawodników. W PLK sytuacja jest trochę inna, gdyż przepisy nakazują grę dwoma Polakami. W Niemczech wystarczy mieć zespół w proporcjach 6+6, ale nie ma regulacji dotyczących rotacji graczy.
Moją specyfiką jest granie szeroką rotacją, każdy zna swoją rolę i jest odpowiedzialny za drużynę. Lubię rotować 9-10 zawodnikami w meczu, gdzie żaden nie gra powyżej 30 minut. To jest tylko kwestia czasu, kiedy złapie kontuzje albo pod koniec sezonu, w najważniejszym momencie, zabraknie mu siły do grania swojej najlepszej koszykówki.
Trzeba zbudować taki zespół, który będzie dobrze bronił, a z defensywy szybko będzie przechodził do ataku. Chcę grać inteligentną koszykówkę, gdzie zawodnicy muszą myśleć i rozumieć co się dzieje, a nie tylko bazować na umiejętnościach indywidualnych. Bardzo lubię takie hasło – „Let the ball do the work” – tzn. że kiedy dobrze podajesz piłkę, to coś dobrego z tego wyjdzie („Pozwól piłce pracować” – tłum. red.). Wiadomo, że każdy z zawodników kocha piłkę i czasami byłoby fajnie rozdać pięć piłek, wtedy wszyscy będą zadowoleni, ale na tym polega rozdzielenie ról. Gracze muszą rozumieć, że piłka jest ważna, ale musi się dużo ruszać, bo jak się nie rusza, to pozostają tylko rozwiązania indywidualne, 1 na 1. Ja jednak nauczyłem się, że zawsze lepiej jest dobrze bronić, niż indywidualnie atakować.
Mógłby Pan zdradzić jakie ma preferencje względem poszczególnych pozycji?
To w dużej mierze zależy od tego, jakich graczy mamy wokół siebie. Najważniejsze pozycje to dla mnie 1 i 5 (rozgrywający i środkowy – przyp. red.), którzy muszą być tymi doświadczonymi graczami. Są również np. zawodnicy typu „scoring point guards” („zdobywający punkty rozgrywający” – tłum. red.), ale ja wolę zawodników, którzy kreują graczy obok siebie, którzy więcej podają. Dla mnie rozgrywający musi rozumieć, który zawodnik i kiedy powinien dostać piłkę, to jest w końcu „przedłużenie ręki trenera”. Znam również dobrze niemiecką ligę i niewykluczone, że również tam będziemy szukać graczy dla których Zgorzelec i Goerlitz mogą być atrakcyjnym miejscem.
Interesuje się Pan ligą NBA? Który z zespołów najbardziej Pan ceni?
Niezbyt, chociaż obserwuję ją czasami. Można tam zauważyć pewne trendy, jakie nastąpią w koszykówce, pod względem np. indywidualnym. Lubię bardzo San Antonio Spurs, ponieważ grają dosyć europejską koszykówkę, gdzie piłka się porusza bardzo szybko, a ich skład zbudowany jest tak, że wielu zawodników może zdobywać punkty. Uwielbiam europejską koszykówkę na czele z Fenerbahce, CSKA, ale również niemiecki zespół z Bamberga. Znam ich trenera bardzo dobrze, byłem i widziałem jak pracują, trenują i udało mu się naprawdę zbudować zespół który nie gra indywidualnie, tylko gra zespołową koszykówkę.
Nie mogę nie zapytać Pana o Kolonię, gdzie miał Pan możliwość pracy z Marcinem Gortatem, zanim dostał się do NBA. Co może Pan o nim powiedzieć z czasów przed występami za oceanem?
Jedna ważna rzecz u Marcina, która pojawia się zawsze przy jego osobie, to praca i treningi. On zawsze dużo trenował. Kiedy go poznałem, miał 17, czy 18 lat, nie wiedział za bardzo jak się gra w koszykówkę, czasami czegoś nie rozumiał, ale miał niewiarygodne warunki atletyczne. Był bardzo chudy, świetnie skakał i dowiedziałem się, że grał w piłkę nożną. Kiedy był bramkarzem, to z takim zasięgiem ramion dosyć łatwo było mu piłki łapać. Wydaje mi się, że to bardzo ważna rzecz, której się nauczył stojąc na bramce, to łapanie piłek. Centrzy w młodym wieku mają zawsze duży problem z łapaniem piłek. A u niego nie było żadnego problemu ze złapaniem piłki – na dole, na górze, czasami z niedokładnego podania – a on to łapał bez problemu.
Inaczej było z jego rzutem, nad którym cały czas pracował i pracuje, dzięki temu teraz ma niezły rzut z półdystansu. Pamiętam jeszcze, że bardzo dobrze biegał do kontrataku. Później mocno pracował nad siłą, bo jak był bardzo chudy, to nie mógł dobrze trzymać pozycji obronnej. Przy jego długich nogach, środek ciężkości jest znacznie wyżej, przez co trudniej mu było bronić. Zawsze przed i po treningu był w hali, gdzie rzucał albo uczył się nowych manewrów. Jako osiemnastolatek mówił też, że będzie grał w NBA. Na początku wszyscy dookoła się śmiali, ale on był bardzo poważny, pozwolił im się śmiać, a sam dalej trenował i dzisiaj to on może się śmiać.
W Zgorzelcu swój talent rozwinął Damian Kulig, w PGE Turów Arenie wystąpił Kristaps Porzingis, który dzisiaj jest gwiazdą New York Knicks. Jest szansa żebyśmy w nadchodzącym sezonie oglądali rozwój podobnie utalentowanego zawodnika?
Wszystko jest możliwe. W koszykówce bardzo dużo ludzi mówi o talencie, ale trzeba pamiętać, że jego jest 20, a może nawet 10% a reszta to praca. Niektórym pomieszały się proporcje i myślą, że wystarczy tylko talent. Koszykówka to ciężka praca, trzeba w sali treningowej spędzić dużo czasu na powtórzeniach, żeby osiągnąć sukces.
Napisz komentarz
Komentarze