Mechanizm działania jest niemal identyczny. Wczoraj do jednego z lubańskich przedsiębiorców zadzwoniła kobieta twierdząc, że zbiera pieniądze na pomoce naukowe dla uczniów Szkoły Podstawowej w Grabiszycach. Jak twierdziła pomoce zostały już przekazane, jednak brakuje jej jedynie 100 zł do zamknięcia projektu. W rozmowie zapewniała przedsiębiorcę, że jak tylko pieniądze zostaną wpłacone otrzyma on podziękowania od nowej dyrektor szkoły. Zachęcony wizją pomocy potrzebującym dzieciom zdecydował się przekazać wspomnianą kwotę. Wątpliwości naszego przedsiębiorcy wzbudziła faktura, którą otrzymał, bowiem wystawiona została przez firmę z Zabrza... Mając w pamięci niedawno publikowany materiał o przypadku z Pobiednej zwrócił się do naszej redakcji z prośbą o wyjaśnienie całej sprawy.
W pierwszej kolejności skontaktowaliśmy się z Ewą Zajdel dyrektor placówki w Grabiszycach. Tak jak się spodziewaliśmy, nikt o zbiórce niczego nie wiedział, ani nie przypomina sobie, aby szkoła jakiekolwiek darmowe materiały otrzymała. Pani Ewa Zajdel obowiązki dyrektora pełni od stycznia, i jak mówi: - ktoś dzwonił w sprawie materiałów edukacyjnych i pytał o byłego dyrektora, z którym ponoć coś ustalał tylko, że ja powiedziałam, że niczego nie chcę. Może poprzedni dyrektor dał się w coś wmanewrować, tego nie wiem. Jednak na pewno żadnych podziękowań nikomu nie obiecywałam.
Wprawdzie Pani Ewa Zajdel dyrektorem jest od kilku miesięcy, jednak w szkole pracuje już dobrych parę lat i pewne doświadczenia w tej materii ma: - jeszcze dwa, trzy lata temu daliśmy się na takie coś nabrać. Zadzwoniło wydawnictwo, że przekaże nam za darmo mapy, że nic od nas nie chce bo ma swoich sponsorów. Później zaczęły się pretensje od lokalnych przedsiębiorców i to uzasadnione. Pytali dlaczego nie zwrócimy się o pomoc bezpośrednio do nich tylko robimy to przez jakieś firmy. Dlatego teraz odmawiamy wszystkim, bo jak naprawdę będziemy czegoś potrzebować i pójdziemy po prośbie to usłyszymy, że już dostałyśmy.
Postanowiliśmy sprawdzić czy śląska firma zdecyduje się przyjąć kwotę 400 zł, czyli powyżej progu, kiedy wykroczenie zaczyna być przestępstwem zagrożonym karą więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Poprosiliśmy naszego przedsiębiorcę, aby zadzwonił do siedziby firmy z taką właśnie deklaracją. Tam usłyszał, że niestety jest to niemożliwe, ale może zostać wpisany na listę stałych sponsorów szkoły. Co ciekawe prowadząca rozmowę kobieta nie odpowiadała na postawione pytania wprost, a używała wciąż sformułowań sugerujących bardzo bliską współprace z obecną dyrekcją. Na przykład, na prośbę o przesłanie listy rzeczy jakie otrzymała szkoła potwierdziła, że to zrobi po czym dodała, że to będzie skan dokumentu, który uprawnia firmę do poszukiwania sponsorów, podpisaną przez poprzedniego dyrektora. Skan rzeczywiście został wysłany, jednak w takiej jakości, że jedyną rzeczą, którą można tam zobaczyć jest coś co może przypominać podpis poprzedniego dyrektora. Oczywiście potwierdzenia jakie materiały zostały przekazane szkole nie otrzymaliśmy.
Mechanizm działania takich firm jest taki sam. Naciągacze dzwonią do placówek proponując współpracę i pod jakimś pretekstem wyłudzają jakikolwiek dokument, na którym jest pieczęć z podpisem kogoś z placówki. W przypadku Pobiednej był to inwentarz wstępny, zawierający rzeczy, które mają zostać przekazane. Następnie telemarketerzy obdzwaniają okoliczne firmy sugerując w rozmowie, że dzwonią wprost z placówki bądź bardzo blisko z nią współpracują. Na większość pytań mają przygotowane sensowne odpowiedzi, bo na pytanie dlaczego faktura jest wystawiona przez firmę z Zabrza - usłyszeliśmy, że szkoła jako jednostka budżetowa nie może wystawić faktury.
Wpłaty przedsiębiorców są dobrowolne, a instytucje na które, powołują się firmy zwykle „coś” dostają tak więc z punktu widzenia prawa wszystko jest w porządku. Pozostaje tylko pytanie jakiej wartości są przedmioty, które w końcu do placówek trafiają, a ile zatrzymuje „wspaniałomyślna” firma? Wdaje się, że proceder jest na większą skalę bowiem faktura pro forma, którą otrzymał nasz przedsiębiorca od sląskiej firmy, ma nr 1160/04/2015. Co sugerować może, że tylko w kwietniu wystawiono niemal 1200 popdobnych dokumentów.
Napisz komentarz
Komentarze