Nie od dziś wiadomo, że Polakom daleko do doskonałości, jeśli chodzi o zachowywanie kultury na drodze. Wyprzedzanie na trzeciego, wymuszanie pierwszeństwa, trąbienie, wyzywanie innych uczestników ruchu drogowego – to chyba najczęstsze grzechy kierowców. Wpływ na to w dużej mierze ma infrastruktura. Niemałym problemem są znaki drogowe. „Są one ustawiane bardzo gęsto i jest ich tak dużo, że jadąc samochodem przez miasto z prędkością 50 km/h, nie jesteśmy w stanie odczytać informacji na nich zawartych” – podkreśla w rozmowie Jakub Bielak z Akademii Bezpiecznej Jazdy. Nic dziwnego, że je ignorujemy.
Kolejnym zagadnieniem są fotoradary. „Kwestia ustawiania ich w odpowiednich miejscach, jak również egzekwowanie prawa (karanie kierowców), ciągle budzą kontrowersje” – uważa Jakub Bielak. Podstawową funkcją fotoradarów jest obniżenie prędkości kierowcy w konkretnym miejscu, które uznawane jest za niebezpieczne. „Jednak czy te urządzenia ustawiane są rzeczywiście tam, gdzie zagrożenie jest największe? Niestety nie zawsze. W rzeczywistości fotoradary to często »narzędzia fiskalizacji kierowców” – dodaje ekspert.
Problemem jest też funkcjonowanie niektórych przepisów, np. możliwość karania za odśnieżanie samochodu przy włączonym silniku. „Moim zdaniem to słuszny przepis, ale powinien dotyczyć krajów, w których osoby myślą w sposób ekologiczny” – twierdzi Jakub Bielak. Zdaniem rozmówcy samochód powinno się najpierw odśnieżyć, a dopiero potem włączyć silnik i odjechać. Warto pamiętać, że auto rozgrzewa się zdecydowanie szybciej, gdy jest w ruchu.
Wydaje się, że wciąż brakuje jednej, centralnej instytucji, która sprawowałaby kontrolę nad drogową infrastrukturą. Są miasta, gdzie wszytko wygląda wzorowo, ale są też miejsca, w których absurdalne rozwiązania spotykamy na każdym kroku. Niestety, żeby wyeliminować złe rozwiązania, potrzeba czasu i trudno wymagać, żeby kultura na drodze zmieniła się z dnia na dzień.
Napisz komentarz
Komentarze