Jak relacjonuje „Po zatruciu od razu przewieziono nas do szpitala we Wrocławiu, gdzie córka przeszła 2 zabiegi w komorze hiperbarycznej. Oczywiście Miejski Zarząd Wspólnot Mieszkaniowych w Lubaniu winą obarczył mnie, ponieważ rzekomo kratka wentylacyjna była zamknięta (jak naprawdę było z tą kratką to nie wiem, bo w tym czasie byłam z córką w szpitalu)”.
Nasza czytelniczka po powrocie ze szpitala złożyła doniesienie do prokuratury. Zostało ono umorzone. Jak możemy przeczytać w uzasadnieniu – dzień po zdarzeniu na miejscu pojawił się kominiarz, który stwierdził, że ciąg kominowy jest prawidłowy, a jedyną przyczyną zdarzenia była zamknięta krata wentylacyjna. Została ona zdemontowana i przekazali pracownikowi Administracji Budynków Mieszkalnych. Na miejscu pojawił się także dowódca Straży Pożarnej, który dokonał pomiarów i stwierdził, że do prawidłowego działania problematycznego junkresa jest konieczne otwieranie okna łazienkowego, które zostało uznane za zbyt szczelne. Pracownicy Sanepidu również nie stwierdzili nieprawidłowości.
To nie był niestety koniec tej historii. Jak pisze nasza czytelniczka - „Problem jednak został. Zakupiłam czujnik wykrywania czadu, na którym każdego dnia wskazywane są stężenia czadu w powietrzu. Za każdym razem zgłaszam to do Miejskiego Zarządu Wspólnot Mieszkaniowych, po czym wysyłany jest do mnie kominiarz w celu sprawdzenia drożności przewodów kominowych i za każdym razem słyszałam, że to wina wentylacji. Zaproponowano mi okno z wywietrznikiem i tak tez zrobiłam. Na własny koszt wymieniłam okno z wywietrznikiem i to miało rozwiązać problem, który jednak nie zniknął. Posiadam w łazience kratkę wentylacyjną, drzwi łazienkowe z otworami wentylacyjnymi oraz okno z wywietrznikiem. W miesiącu styczniu 2014 roku w przeciągu dwóch tygodni dwa razy wzywałam interwencję Straży Pożarnej w Lubaniu ponieważ czujnik czadu zaalarmował nas o wysokim stężeniu czadu. Młodsza córka w wydychanym powietrzu miała 1,2 tlenku węgla. Znowu znalazłyśmy się na pogotowiu, gdzie córkę podłączono do tlenu.”
„Tłumaczenia Administracji Mieszkań Komunalnych oraz Miejskiego Zarządu Wspólnot Mieszkaniowych stają się śmieszne, ponieważ ostatnio powiedzieli, że czynników na wydobywanie czadu jest wiele, np. może gdzieś wyrosło drzewo. Mają lekceważące podejście do poważnego problemu. Każą nam się kąpać przy otwartym oknie i wybierać łazienkę i bezpieczeństwo albo zdrowie Choruję na nerki, często zażywam leki. Jestem w 5 miesiącu ciąży, w domu są dzieci a oni chcą żebyśmy kąpali się przy otwartym oknie... My każdego dnia trujemy się czadem i może to mieć tragiczne skutki a AMK i MZWM bagatelizują problem wymyślając co rusz nowe przyczyny wydobywania czadu, a nasze prośby i pytania zbywają ciszą. Jestem już naprawdę bezradna i nie wiem co robić, żeby uchronić swoją rodzinę przed tragedią.” – kontynuuje czytelniczka.
Sprawa ciągnie się już od ponad rok i w dalszym ciągu nie widać jej rozwiązania. Nie był to też podobno jedyny przypadek zatrucia się czadem w tym budynku. Pojawia się poważne pytanie czy lokatorzy bloków MZWM i AMK mogą czuć się bezpieczni we własnych mieszkaniach?
Niestety w dniu dzisiejszym nie udało nam się otrzymać odpowiedzi od MZWM, bowiem osoba zajmująca się sprawą była niedostępna. Stosowny komentarz otrzymamy w przeciągu najbliższych kilku dni i opublikujemy na łamach naszego portalu.
Napisz komentarz
Komentarze