Poniedziałkowe spotkanie miało odpowiedzieć rodzicom dlaczego szkoła nawet nie złożyła wniosku do programu, w którym pozostałe lubańskie podstawówki otrzymały 1,2 mln zł. Tym razem spotkanie rozpoczęła i poprowadziła Małgorzata Nir, dyrektor SP2 w Lubaniu.
Tu jednak należy się małe streszczenie sytuacji...
Jeszcze w lutym tego roku Urząd Miasta Lubań poinformował szkołę o możliwości przystąpienia do programu „Zapewnienie równego dostępu do wysokiej jakości edukacji podstawowej, gimnazjalnej i ponadgimnazjalnej". W pierwszym mailu do szkoły magistrat zaznaczył, że akces będzie dwuetapowy - najpierw deklaracja przystąpienia, później ankieta diagnostyczna wypełniana przez szkołę, zresztą niezbędna do złożenia wniosku. Szkoła na pierwszego maila odpowiedziała i zgłosiła chęć udziału w programie. Co się więc stało, że tydzień temu wszyscy dowiedzieliśmy się, że SP2 do programu nie przystąpiła?
Mianowicie, 6 marca magistrat wysłał do szkoły wspomnianą już ankietę, a szkoła miała jeden dzień na jej wypełnienie. Jak mówiła Pani dyrektor – ta cała sytuacja to zbieg nieszczęśliwych zdarzeń, gdyż zarówno ona jak i wicedyrektor nie były obecne tego dnia w pracy. Na maila nikt nie odpowiedział, a UM złożył wniosek jedynie dla szkół, które ankietę odesłały. Oczywiście padło logiczne pytanie - jak to możliwe, że na maila nikt nie odpowiedział i nie zainteresował się przez pół roku, co dzieje się z programem? Ale też, dlaczego UM, jako organ prowadzący, nie zainteresował się z jakiego powodu szkoła ankiety nie odesłała, skoro zadeklarowała chęć udziału w programie?
Argumentacja zarówno dyrektor jak i burmistrza tylko podgrzała temperaturę dyskusji. Wniosek był jeden - zawiodła komunikacja, a urząd zbyt pochopnie uznał, że szkoła nie chce wziąć w programie udziału. Ani jedno, ani drugie tłumaczenie nie uspokoiło rodziców. Zwracali uwagę, że taka sytuacja w prywatnej firmie nie byłaby możliwa, bo prezes zainteresowałby się dlaczego jeden z jej oddziałów nie występuje o dodatkowe środki z funduszy zewnętrznych.
- Czy nie zadzwoniłby i nie kazał za trzy godziny przesłać ankiety? - pytał jeden z rodziców.
- Może w prywatnej firmie taka sytuacja byłaby możliwa - odpowiedział Mariusz Tomiczek, zastępca burmistrza.
Dla rodziców ważniejsze od tłumaczeń było znalezienie jakiegoś wyjścia, tak, aby uczniowie SP2 nie ucierpieli przez... brak komunikacji. Tu dyskusja potoczyła się w niespodziewanym kierunku. Mariusz Tomiczek, trzeba przyznać pod naporem rodziców, zadeklarował, że spróbuje tak przeorganizować dodatkowe godziny w lubańskich podstawówkach, aby dzieci z SP2 również miały zajęcia dodatkowe. Zadeklarował również, że w tym tygodniu spotyka się z dyrektorami szkół i będzie rozmawiał o „przesunięciach godzin”.
Pani dyrektor Małgorzata Nir podkreślała, że cała sytuacja była splotem nieszczęśliwych zdarzeń. Dodała również, że nie uchyla się od odpowiedzialności i jeżeli trzeba uderzy się w pierś, bo jako dyrektor odpowiada za wszystko od piwnicy po dach. Tu jednak dowiedzieliśmy się jedynie, że wniosków do projektu nie wypełnia dyrektor a UM i szkoła jest jedynie odbiorcą projektu. Pani dyrektor bardzo przeżyła całą sytuację i jest jej ogromnie przykro, a także że przez pół roku nie interesowała się programem, gdyż była przekonana, że deklaracja udziału wystarczy.
Tak czy siak, mleko się rozlało, a dodatkowe fundusze nie wyskoczą z kapelusza. Rodzicom pozostaje czekać na działania burmistrza i dyrektor, a także liczyć na spełnienie obietnic. Ze swej strony jako redakcja, a jednocześnie rodzice zapewniamy, że do sprawy wrócimy.
Napisz komentarz
Komentarze