Sytuacja miała miejsce na terenie jednego z pensjonatów przy ul. Strumykowej w Świeradowie - Zdroju. Z szopy na terenie pensjonatu od jakiegoś czasu słychać było rozpaczliwe beczenie kóz. W niedzielę wieczorem sąsiedzi wszczęli alarm, bo od jakiegoś czasu beczała już tylko jedna koza i mieli podejrzenia, że dzieje się coś złego.
Z informacji od zgłaszającego wynikało, że próbował on skontaktować się z właścicielem pensjonatu na numery telefonu widniejące na szyldzie, jednak nikt nie odbierał. - dowiadujemy się od st. asp. Magdaleny Juźwickiej, oficera prasowego KPP w Lubaniu.
Przybyli na miejsce policjanci przez szparę w drzwiach szopy zobaczyli dwa capy, jeden z nich stał a drugi leżał bez ruchu na ziemi. Powiadomiony o sytuacji dyżurny KPP w Lubaniu podjął decyzję o wezwaniu na miejsce OSP ze Świeradowa -Zdroju, aby ta otworzyła drzwi oraz lekarza weterynarii. Po otwarciu drzwi okazało się, że jeden z capów już nie żył, a drugi, odwodniony i wygłodzony, resztkami sił utrzymywał się na nogach.
Co dziwne w pensjonacie przebywali turyści, jednak nie było żadnego personelu. Jak ustaliła policja, pod nieobecność właściciela gośćmi miała zajmować się wyznaczona przez niego osoba. Na dziś dzień nie wiadomo kto zawinił, właściciel pensjonatu czy osoba, która miała nad nim sprawować opiekę.
W celu wyjaśnienia okoliczności i przyczyn zaistniałego zdarzenia oraz osób odpowiedzialnych za śmierć zwierzęcia zostało wszczęte postępowanie pod kątem zaistnienia przestępstwa z art. 35 ustawy o ochronie zwierząt, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat 3. - dowiadujemy się od oficer prasowej KPP w Lubaniu.
Napisz komentarz
Komentarze