Pan Krzysztof jest emerytem i od sześciu lat opiekuje się niewidomą Panią Heleną i jej 96-letnią matką, które mieszkają na oddziale opieki paliatywnej lubańskiego szpitala.
To moje sąsiadki, kiedyś ktoś mnie poprosił żebym zawiózł im pampersy i tak już zostało, a że jest tu dużo potrzebujących osób staram się pomagać ile mogę. Zabiorę kogoś na powietrze, owoce przywiozę. Nie nazywam tego pracą, to taka moja posługa. - usłyszeliśmy od wolontariusza.
To jest złoty człowiek, ja dzięki niemu żyję, tacy ludzie zdarzają się jeden na milion. Leżę tu 9 rok, a pierwsze cztery lata w ogóle nie byłam na powietrzu. Proszę mu pomóc, bo on bez roweru jest strasznie biedny, ma chore więzadła, a sam się nie przyzna, bo o sobie to nic nie powie. – usłyszeliśmy od Pani Heleny.
Pan Krzysztof mieszka około 3 kilometrów od lubańskiego szpitala i nawet dwa razy dziennie dojeżdżał tu rowerem. Feralnego dnia nie zabrał kluczyków od zapięcia i rower postawił w przedsionku szpitala. Pech chciał, że akurat gdy po spacerze odwoził jedną ze swoich podopiecznych na oddział w szpitalu pojawiło się dwóch mężczyzn: jeden przyjechał rowerem, drugi przyszedł na piechotę. Gdy zauważyli niezabezpieczony rower długo się nie zastanawiali. Po chwili obaj odjechali rowami, a Pan Krzysztof został pozbawiony środka transportu.
To nie był nowy rower, ale dobrze mi służył i był duży, dzięki niemu przyjeżdżałem tu nawet kilka razy dziennie i mogłem przywozić różne rzeczy. Zgłosiłem sprawę na policję i nawet wskazałem domniemanych sprawców. – mówi pan Krzysztof.
Niestety zgodnie z obowiązującą literą prawa nie możemy ujawnić wizerunku złodzieja bez zgody organów ścigania, ale jeżeli ktoś rozpoznaje złodzieja i może pomóc w odzyskaniu roweru przyłączamy się do prośby Pani Heleny. Niestety w tym przypadku jedyną nagrodą będzie dobre słowo, ale wydaje się że warto.
Kontakt przez redakcję. [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze