Przyszedł sam, wyraził żal, przyznał się do winy i przyjął grzywnę w wysokości 5 tys. koron czeskich - około 850 złotych. Grzywna mogłaby pewnie być wyższa, ale postawa twórcy przeważyła. Przyrodnicy tymczasem apelują by nie schodzić z miejsc dostępnych dla turystów, tak po polskiej jak po czeskiej stronie.
- Staramy się zabezpieczyć przyrodę na szczycie. Łańcuchy i bariery nie są tam dla bezpieczeństwa turystów, a dla bezpieczeństwa przyrody - mówi Radek Drahny, rzecznik czeskiego Karkonoskiego Parku Narodowego. – Mamy nadzieję, że nasze starania będą się spotykać ze zrozumieniem tych tysięcy ludzi, którzy każdego dnia wędrują na szczyt Śnieżki.
Napisz komentarz
Komentarze