"Dzisiaj [16.11, przyp. red.] wracałam pociągiem na trasie Wrocław-Lubań Śląski. Zajęłam ze swoją opiekunką miejsca (dla czterech osób, więc siłą rzeczy jeszcze dwie mogły obok nas usiąść). Kiedy już ruszył pociąg, podeszła do nas kierowniczka pociągu z konduktorem, którzy zawiesili tabliczkę “miejsce służbowe” i kazali nam się przesiąść, choć nigdzie już nie było żadnych miejsc siedzących. Wtedy poinformowałam ich, że jestem osobą niepełnosprawną, a obok mnie siedzi moja opiekunka. W odpowiedzi konduktor rzucił w nią swoją kurtką i powiedział, że ma się wynosić, a ja mogę tam zostać.
Chwilę później na miejsce, gdzie siedziała moja opiekunka, usiadła jakaś inna pasażerka, jednakże nikt jej nawet nie zwrócił uwagi, że jest tam rzekomy zakaz siadania. Minęliśmy kilka stacji, a ja dostałam drgawek, zaczęło mną rzucać i wykręcać mi ciałem. Wszyscy aż odskoczyli ze swoich miejsc. Szybko zawołali moją opiekunkę, której znów pozwolono usiąść obok mnie. Do końca drogi, kierowniczka pociągu próbowała się “jakoś wytłumaczyć”, a konduktor nawet nie raczył spojrzeć nam obu w oczy i całkowicie przesiadł się ze swojego miejsca. Nie puszczę tego płazem, a w najbliższym czasie sprawa zostanie zgłoszona do Rzecznika Spraw Pasażera Kolei, aby wyciągnęli z tego należyte konsekwencje."
Pani Dorocie bardzo zależy, aby uświadomić społeczeństwo, że niepełnosprawność nie zawsze widać "gołym okiem". Często bywa tak, że osoby na pozór wyglądające zdrowo mogą być naprawdę bardzo chore, niesamodzielne i potrzebujące wsparcia oraz pomocy innych osób.
To przykład jednej z wielu sytuacji, które mają miejsce w życiu codziennym osób niepełnosprawnych, podobnych do mnie (czyli takich, które są wydają się całkowicie zdrowe i samodzielne na pierwszy rzut oka). W jednej chwili funkcjonuje zupełnie normalnie, a chwilę później mam drgawki i ledwo stoję na nogach. Ludzie zawsze tylko gapią się, wytykają palcami. Choć dzieje się to już od dobrych kilku miesięcy, nikt ani razu nie zapytał mnie, czy w czymś mi pomóc, ani nie przepuścił w kolejce w sklepie spożywczym. Potrafią tylko po cichu naśmiewać się ze mnie. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przeciętny Kowalski ma na ten temat znikomą widzę, bo przecież widzi tylko, kiedy przewróci się starsza Pani albo człowiek na wózku inwalidzkim i wtedy wie, że musi lecieć na ratunek, ale nie jest żadnym problemem, żeby również do kogoś innego wyciągnąć pomocną dłoń - pisze pani Dorota.
Niestety, często bywa tak, że ludzie, widząc leżącą na ulicy osobę, myślą sobie, że jest to osoba pijana, która sobie "przysnęła", albo co gorsze, nie chcą nawet takiej osobie pomóc, mimo że doznała jakiegoś urazu. Nie zawsze osoba leżąca „leży z własnej woli". Jest milion innych powodów.
"Weźcie sobie do serca, że po naszym świecie chodzi tysiące takich osób, które mogą potrzebować pomocy, a jej nie otrzymują, bo stereotypowo przylepia im się łatkę ćpuna czy alkoholika. Przecież nie raz słyszy się o przypadkach, kiedy ktoś potrafi nawet umierać w miejscu pełnym ludzi, ale został już jednoznacznie określony przez społeczeństwo i choć przyciąga swoim widokiem uwagę, nikt nawet nie podejdzie, żeby spytać, czy wszystko w porządku. Warto zmienić podejście, bo nigdy nie wiecie, czy Wy sami kiedyś nie będziecie w podobnej sytuacji" - podsumowuje nasza Czytelniczka.
Nas bardzo zszokowało to, co spotkało Panią Dorotę podczas podróży pociągiem. W związku z tym skontaktowaliśmy się z Biurem Prasowym Kolei Dolnośląskich, by dowiedzieć, jakie jest ich stanowisko w sprawie i jakich konsekwencji może spodziewać się konduktor. Czekamy na odpowiedź.
Reklama
Konduktor rzucił w nią kurtką i kazał się wynosić!
Napisała do nas Czytelniczka, która chciałaby dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Sprawa dotyczy tego, jak traktowane są osoby niepełnosprawne w społeczeństwie. Ona sama spotkała się z totalną ignorancją, znieczulicą i swojego rodzaju agresją.
- 19.11.2019 15:18 (aktualizacja 07.08.2023 13:10)
- Źródło: zinfo.pl
Napisz komentarz
Komentarze