O tym, że przeglądy rejestracyjne, które regularnie musi przejść każdy pojazd, mają być dokładniejsze, mówi się od dawna. Rząd cały czas pracuje nad nowymi przepisami. Co jakiś czas padała nawet data ich wprowadzenia. Ostatnia – 1 września 2021 roku. Ten plan nie został zrealizowany.
A co ma się zmienić? Przeglądy mają być dokładniejsze. Wszystkie procedury mają być zapisywane w systemie komputerowym. Dodatkowo diagnosta będzie musiał wykonać zdjęcia pojazdu z kilku stron i sfotografować deskę rozdzielczą, żeby wskazać przebieg auta. A to tylko część proponowanych zmian.
Wszystkie mają służyć jednemu – koniec z dopuszczaniem do ruchu samochodów, które nie powinny jeździć po drogach. Tymczasem okazuje się, że Polacy jeżdżą coraz starszymi autami.
Na koniec 2021 roku zrejestrowano 26,098 mln samochodów. 6,749 mln z nich to tzw. martwe dusze, czyli pojazdy uznane za nieistniejące. Różnica pokazuje, że po naszym kraju aktywnie porusza się 19,349 mln samochodów osobowych. Jeśli wziąć pod uwagę liczbę wszystkich, które widnieją w ewidencji, to średni wiek auta wyniósłby ponad 20 lat. Skupiając się jednak tylko na tych, które rzeczywiście są użytkowane, wynik ten jest nieco wyższy, choć nadal niechlubny – auto przeciętnego Polaka ma 15,56 roku.
„Obecnie tylko jeden na 42 samochody nie otrzymuje dopuszczenia do ruchu. Dla porównania w Niemczech nawet co szósty pojazd okazuje się niesprawny. Jak pozytywnie wpłynąć na stan techniczny pojazdów na polskich drogach? Ministerstwo Infrastruktury ma pomysł na poprawki i proponowaną datę ich wprowadzenia” – raportował niedawno serwis autoswiat.pl.
Nie wiadomo dokładnie, ile z samochodów dopuszczonych do ruchu nie powinno wyjechać ze stacji diagnostycznej. Po to są – jak podkreśla serwis – nowe przepisy.
Mają obowiązywać – ogłasza z kolei portal wrc.pl – od 27 września. Oznacza to, że nie będzie się już można „dogadać” z diagnostą, bo każda usterka otrzyma swój kod i musi zostać wprowadzona do systemu. Błędy mają być kwalifikowane jako drobne lub poważne.
„Jednak usterki poważne lub niebezpieczne zamkną jakiekolwiek pole do dyskusji. O ile założenie jest rozsądne, to emocje wzbudza nieznana wciąż klasyfikacja usterek. Kierowcy mają obawy, że do poważnych lub niebezpiecznych zaliczą się rzeczy, które dotąd uważano za drobiazgi. Kłótnie nie będą miały jednak sensu, ponieważ diagnosta nie będzie miał już wolnej woli, jak sklasyfikować usterkę” – tłumaczy serwis.
Zastrzega jednak, że nie znamy jeszcze pełnego katalogu usterek, ani ich podziału na rodzaje.
Napisz komentarz
Komentarze