Policyjny negocjator jest trochę jak spowiednik. Nie tylko musi uważnie słuchać, ale przede wszystkim ma zdobyć zaufanie rozmówcy. Od księdza różni go to, że nie rozgrzesza i nie obiecuje raju. Musi doprowadzić do rozładowania napięcia i rozwiązania konfliktu.
”Sprawca sytuacji kryzysowej” – jak mówi się w oficjalnym policyjnym żargonie – to najczęściej osoba grożąca samobójstwem, chory psychicznie, porywacze, przestępcy, którzy biorą zakładników.
W pracy negocjatora decydujące są predyspozycje psychiczne. Dlatego kandydaci muszą przejść szczegółowe badania i testy psychologiczne sprawdzające m.in. odporność na stres, szybkość reakcji, zdolność podejmowania błyskawicznych decyzji. Wbrew obiegowym opiniom nie muszą ukończyć studiów psychologicznych. A nawet nie jest to wskazane. Negocjator powinien być natomiast kontaktowy, elastyczny (np. wiedzieć, kiedy należy ustąpić, kiedy warto zrobić dwa kroki w tył, aby później móc posunąć się o trzy kroki do przodu). Nie może być człowiekiem zakompleksionym, o niskiej samoocenie, nadwrażliwym, o słabej osobowości (osobowość sprawcy może być tak silna, że istnieje niebezpieczeństwo, iż negocjator ulegnie jego wpływom i zacznie się z nim utożsamiać). Negocjatorowi nie wolno się wywyższać. Niezbędną cechą jest cierpliwość. Liczy się również umiejętność pracy w zespole.
Pracę negocjatora można było ostatnio zobaczyć także w działaniu naszych lokalnych policjantów. Zdarzenie miało miejsce na terenie Mirska. 34 letni mężczyzna po wywołaniu awantury wyszedł przez okno na dach grożąc popełnieniem przestępstwa. Policjanci wezwani na interwencję nie sądzili, że zwykła interwencja domowa skończy się dopiero po 6 godzinach. Tyle bowiem czasu trwały negocjację z mężczyzną, które przeprowadzał nasz negocjator z Komendy Powiatowej Policji w Lwówku Śląskim. Po długotrwałych rozmowach mężczyzna dobrowolnie zszedł z dachu i oddał się pod opiekę lekarzy.
Napisz komentarz
Komentarze