Na spotkaniu z unijnymi samorządowcami wiceszef KE mówił o problemach i wątpliwościach, związanych z poszanowaniem praw podstawowych i wartości Unii Europejskiej. Choć w swoim wystąpieniu odnosił się do różnych krajów UE, najwięcej czasu poświęcił Polsce.
Timmermans przypomniał, że w ciągu ostatnich kilku lat prowadził "bardzo szerokie debaty" z polskim rządem. "Wiele osób w instytucjach europejskich i poza nimi mówiło mi: nie rób tego, nie wtrącaj się, ponieważ to wszystko doprowadzi tylko do nienawiści Polaków do instytucji europejskich i doprowadzi do polexitu. Rzeczywistość jest następująca - dzisiaj poparcie dla Unii Europejskiej w Polsce jest wyższe niż 3,5 roku temu (…), zaufanie do instytucji unijnych jest wyższe niż do instytucji krajowych" – oświadczył.
Jak powiedział wiceszef KE, zdumiewa go fakt, że w niektórych państwach członkowskich siły polityczne, które twierdzą, iż "chcą wreszcie uporać się z dziedzictwem komunizmu, jednocześnie chciałyby najwyraźniej wrócić do sytuacji, gdzie na decyzję sędziów wpływa telefon z centrali partii".
"My się na to nie zgodzimy. Komisja Europejska skorzysta ze wszystkich instrumentów, jakimi dysponuje, żeby do tego nie doszło. (…) Z prawa wynika, że nie jest to sprawa wyłącznie krajowa. Poza tym również większość naszych obywateli uważa, że nie jest to sprawa wyłącznie krajowa" – przekonywał.
Zdaniem Timmermansa, bez praworządności prawa podstawowe "będą rzeczywistością tylko na papierze", gdyż ich ochronę muszą zagwarantować niezawisłe sądy.
"Prawa podstawowe, praworządność i demokracja są fundamentalne dla Unii Europejskiej, zawarte są w artykule 2., a nie np. 200. Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, a więc te wartości definiują, kim jesteśmy jako Europejczycy" – ocenił wiceszef KE.
Timmermans odniósł się także do propozycji uzależnienia wypłaty funduszy unijnych od przestrzegania unijnego prawa, czyli tzw. warunkowości. W jego ocenie tego typu rozwiązania powinny istnieć, ponieważ "jesteśmy odpowiedzialni w stosunku do każdego podatnika europejskiego, który te pieniądze wykłada", aby środki unijne były właściwie spożytkowane i nie wylądowały w "niewłaściwych kieszeniach".
Zapewnił, że nie oznacza to jednak przykręcania kurka z unijnymi funduszami dla beneficjentów. "To tylko oznacza, że te rządy będą musiały całkowicie sfinansować projekty, a europejska część współfinansowania już by nie istniała" – wyjaśnił.
Jakąkolwiek "polityczną warunkowość", która oznaczałaby, że władze samorządowe mogłyby ucierpieć w wyniku polityki rządu centralnego, odrzuca Komitet Regionów.
Jak powiedział w rozmowie z PAP marszałek województwa podkarpackiego i członek Komitetu Regionów Władysław Ortyl, kwestie związane z praworządnością należą do kompetencji państw członkowskich i choć nie odmawia KE prawa do zabierania głosu, w jego ocenie wszelka presja w tej sprawie jest nieupoważniona. Według Ortyla Europejski Komitet Regionów nie jest odpowiednim forum do poruszania kwestii, które nie dotyczą bezpośrednio samorządów, lecz państw członkowskich i są – według niego – w nadmierny sposób wykorzystywane dla uzyskania "efektu politycznego".
"Komisja Europejska (…) stara się różnymi metodami wymusić na Polsce pewne zachowania poprzez różnego rodzaju instrumenty. Chce nas +szachować+ zmniejszeniem alokacji. To jest oczywiście źle, że używa się instrumentów, które by wymuszały takie czy inne zachowania w naszym kraju, jeżeli chodzi o regulacje ustawowe" – ocenił marszałek.
Ortyl odniósł się również do wydanej w czwartek opinii rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE, który uznał, że przepisy polskiego prawa w sprawie obniżenia wieku przejścia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego są sprzeczne z prawem Unii. Jak powiedział marszałek, "zawsze trzeba to poddawać refleksji czy ocenie".
"Teraz trzeba też czekać na reakcję z naszej strony, a nie uprzednio używać różnego rodzaju form nacisku, które wychodzą poza instrumentarium, którymi Trybunał powinien się kierować (…) przecież nikt jeszcze nie powiedział, że nie wdrożymy, nie sprostujemy, nie zmienimy (przepisów – PAP), takich stanowczych deklaracji nie było" – zaznaczył Ortyl.
Przeciwny punkt widzenia prezentuje inny członek Komitetu Regionów z ramienia polskiej delegacji - marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz. Zaznaczył on, że nie tylko Komisja Europejska, ale i "w zasadzie przedstawiciele wszystkich unijnych instytucji" dostrzegają "te negatywne procesy", które odbywają się m.in. w Polsce, "prowadzące do pełnego politycznego podporządkowania prokuratury, a co gorsza, wywierania politycznej presji na sędziów".
"To jest uderzenie w fundament Unii Europejskiej, a tymi fundamentami są zasady wolności, demokracji, państwa prawa" – podkreślił marszałek.
Geblewicz nie widzi dzisiaj zagrożenia dla funduszy unijnych dla Polski. "Debata, która odbyła się w Parlamencie Europejskim, wskazuje na możliwość pewnego czasowego zawieszania, ale uważam, że do tego nie dojdzie, i to nie z powodu, że Komisji będzie brakowało odwagi, tylko że Polacy doprowadzą do takiej zmiany politycznej, która spowoduje, że naruszeń więcej - i podejrzeń naruszenia - zasady praworządności, demokracji czy karty praw podstawowych po prostu nie będzie" – zaznaczył.
Najnowsza odsłona sporu na linii Warszawa-Bruksela, wynikającego z reformy polskiego sądownictwa, dotyczy przepisów odnoszących się do systemu dyscyplinarnego wobec sędziów. Z tego powodu na początku kwietnia Komisja Europejska wszczęła wobec Polski postępowanie o naruszenie prawa unijnego. Komentując decyzję KE, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział, że Izba Dyscyplinarna SN powołana jest po to, by "walczyć z patologiami".
Napisz komentarz
Komentarze