Ogromny wkład w sukces gospodarzy miał Michał Trzajna. Bramkarz Łużyc dwukrotnie wygrał pojedynki sam na sam z zawodnikami rywali i tym samym uratował swoją drużynę przed stratą gola.
Można było się spodziewać, że spotkanie Łużyc z Apisem będzie należało do ciekawych. Obie ekipy bardzo dobrze spisują się bowiem w rozgrywkach czwartej ligi. Apis jest liderem, a Łużyce ze stratą sześciu oczek do zespołu z Jędrzychowic, ale już symboliczną do wicelidera, zajmują szóste miejsce.
Goście rozpoczęli spotkanie w optymalnym składzie. Po ostatnich świetnych zmianach w ekipie Łużyc na pierwszy skład zapracował Denis Wadziński. Z kolei Kamil Młynarski został przez trenera Radosława Szajwaja oddelegowany do formacji defensywnej.
Od początku mecz mógł się podobać. Sporo było kombinacyjnej gry, w czym lepiej czuli się gospodarze. Łużyce posiadały optyczną przewagę ale nie potrafiły tego przełożyć na klarowną sytuację do zdobycia gola. Apis mądrze bronił dostępu do swojej bramki i czekał na okazję do szybkiego wypadu pod twierdzę Michała Trzajny. Plany przyjezdnych na pucharowy mecz popsuła z pewnością sytuacja z 30 minuty. Wówczas boisko z urazem musiał opuścić Maciej Machowski, lider środka pola ekipy z Jędrzychowic.
To co najlepsze dla kibiców wydarzyło się pod koniec pierwszej części. Najpierw golkiper Łużyc wygrał pojedynek sam na sam z Robertem Lekszyckim. W odpowiedzi solową akcją popisał się Szymon Chmielowiec, dograł piłkę do Denisa Wadzińskiego, ten podciągnął z futbolówką kilkanaście metrów i w polu karnym został sfaulowany przez Pawła Woźnego. Prowadzący mecz Waldemar Socha bez chwili zawahania wskazał na 11 metr. Po chwili Artura Sobczaka do kapitulacji zmusił Damian Bojdziński.
W drugiej połowie inicjatywa należała do Apisu. Goście dążyli do odrobienia strat. Kilka razy pod bramką Michała Trzajny było gorąco, ale nie musiał on wspinać się na wyżyny swoich umiejętności. Kunszt zmuszony był pokazać dopiero w 88. minucie. Wówczas wygrał pojedynek sam na sam z Maciejem Gargasem. W odpowiedzi w doliczonym czasie gry drugiego gola dla Łużyc mógł zdobyć Kamil Sitek, uderzył precyzyjnie, lecz bramkarz Apisu także spisał się na medal.
- Mecz potraktowaliśmy jako bardzo mocną jednostkę treningową. Poprosiłem trenera Apisu abyśmy zagrali spotkanie we wtorek. Zgodził się i jestem za to bardzo wdzięczny. Po meczu w Osiecznicy wiedziałem, że będziemy musieli dobić się fizycznie aby ten tydzień wyglądał lepiej. Uważam, że byliśmy lepszą drużyną. Dłużej się utrzymywaliśmy przy piłce zwłaszcza w momentach kiedy było to potrzebne. Najważniejsze, że zdobyliśmy bramkę, zwyciężyliśmy i gramy w następnej rundzie. Wygraliśmy z liderem rozgrywek czwartej ligi. Mają jakość, są dobrze przygotowani pod względem fizycznym, równie dobrze wyglądają jeśli chodzi o motorykę. Jest z czego się cieszyć - podkreślał Radosław Szajwaj, trener Łużyc.
- O wyniku zdecydowała pierwsza połowa. Zagraliśmy "bez zęba" i bez agresji. Piłka jest przewrotna. Mieliśmy sytuację sam na sam, poszła akcja w drugą stronę i straciliśmy bramkę. Mieliśmy dzisiaj dużo mniej sytuacji bramkowych niż zazwyczaj mamy w meczach ligowych. Próbowaliśmy, ale dopiero w końcówce do remisu mógł doprowadzić Maciek Gargas. Do tej pory w ten sposób wygrywał dla nas mecze. Nie robimy z powodu porażki tragedii. Żeby nie było niedomówień chcieliśmy wygrać i walczyć dalej w pucharze. Ne wyszło, trudno. Po serii wygranych spotkań z rzędu przegraliśmy z przeciwnikiem, który postawił nam twarde warunki. Gramy dalej, w sobotę jest następny mecz. Jeśli chodzi o kontuzję Maćka Machowskiego. Rządzi w środku pola i jego zejście trochę nam pokrzyżowało szyki. Ale nie jest to usprawiedliwienie. Nie może być tak, że zejście jednego zawodnika rzutuje na cały zespół. Nigdy się w ten sposób nie usprawiedliwiam - skomentował Gerard Jurewicz, trener Apisu.
W półfinale rozgrywek Łużyce zmierzą się ze zwycięzcą pary Hutnik Pieńsk - Lotnik Jeżów Sudecki. Spotkanie zostanie rozegrane w środę. Tymczasem w sobotę przed Łużycami ligowe starcie ze Spartą Grębocice (ul. Ludowa 2, początek o 16).
- Będzie to trudny i ważny mecz. Rywale potrzebują punktów i będą walczyć o zwycięstwo. My po dzisiejszym meczu będziemy musieli pokazać sobie, że jesteśmy drużyną, która idzie do przodu i chce się rozwijać. Chłopcy mają głowę na karku i liczę, że pójdziemy za ciosem - dodał szkoleniowiec Łużyc.
Łużyce Lubań - Apis Jędrzychowice 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Bojdziński (43-karny). Żółta kartka: Rymer. Sędziowali: Waldemar Socha jako główny oraz Elżbieta Faryniarz i Piotr Bajer.
Łużyce: Trzajna - Chmielowiec, Monik, Buzała, Młynarski, Karwecki, Schonung (65 Chernyshenko), Rymer, Bojdziński (70 Sitek), Wadziński (89 Szajwaj), Urbaniak (60 Kusiak).
Apis: Sobczak - E. Bystryk, Mockało, Woźny, Woźniczka, P. Bystryk, Kościuk (46 Pikulicki), Machowski (30 Rachański), Lekszycki (75 Aftyka), Gargas, Piechno.
Napisz komentarz
Komentarze