Szanowni Mieszkańcy Lubania,
jesteśmy w Przedszkolu Miejskim nr 5. Od 2017 Miasto Lubań toczy spór prawny z wykonawcą tego obiektu w sądzie. Decyzją sądu w lipcu tego roku Miasto Lubań zostało obciążone kwotą 2 milionów złotych, które musiałoby zapłacić na rzecz wykonawcy tego obiektu. Dwóch milionów złotych, których nie mamy w budżecie.
Dwa miliony złotych, które moglibyśmy przeznaczyć na rozwój infrastruktury miejskiej — nowych dróg, jak również na doposażenie szkół i przedszkoli. Między innymi tego obiektu. Dlatego podjąłem decyzję aby zmienić kancelarię prawną i złożyć apelację do sądu drugiej instancji. Nie możemy odpowiadać za błędy poprzedniego burmistrza. Dlatego będziemy walczyć o prawa miasta, jak również o to, ażeby ten spór prawny rozwiązać.
Dziękuję bardzo.
Ale o co chodzi?
Wszystkie problemy z remontem Przedszkola nr 5 na Osiedlu Piastów w Lubaniu zaczęły się w 2015 roku, gdy radni za sugestią Arkadiusza Słowińskiego, ówczesnego burmistrza, podjęli decyzję o jego remoncie w formule "zaprojektuj i wybuduj". Oznaczało to, że inwestor (Miasto) wykona koncepcję, czyli program funkcjonalno-użytkowy (PFU) i na jego podstawie sporządzi dokumentację przetargową. Dopiero wyłoniony w przetargu wykonawca przygotowuje projekt budowlany i realizuje zamówienie.
Jeszcze na tej samej sesji (2015 r.), przed takim rozwiązaniem ostrzegał opozycyjny wówczas radny, Wiesław Wydra. Wyjaśniał, że formuła "zaprojektuj i wybuduj" doprowadzi do tego, że wykonawca przygotuje inwestycję ,,pod siebie”, by osiągnąć jak największy możliwy zysk. Co może powodować, że przedszkole nie zostanie wyremontowane w oczekiwanym standardzie. Jak się później okazało, były to prorocze słowa.
W kwietniu 2016 roku okazało się jeszcze, że remont przedszkola będzie praktycznie jego przebudową, bo Miasto zamierzało sięgnąć po środki z RPO, które przygotowane były dla zakładów leczniczych. W ten sposób okazało się, że przygotowany początkowo przez magistrat PFU jest niedoszacowany i do przebudowy należy dołożyć dodatkowe środki, w ten sposób z początkowych 2,5 mln złotych zrobiło się 4,5 mln.
Wykonawcą robót zostało Przedsiębiorstwo Budowlane Strykowski i 6 czerwca 2016 r. podpisano umowę z wykonawcą, a następnie przekazano plac budowy na realizację zamówienia.
Gdy ruszył remont okazało się, że radny Wydra niestety miał rację. Według lubańskiego magistratu wykonawca oszczędzał na materiałach, Miasto zakwestionowało jakość wymienianych okiem i nowej elewacji. Usiłowano negocjować z wykonawcą, jednak rozmowy nie przyniosły rezultatu.
Poprzedni wykonawca wykonał część prac remontowych, jednak było bardzo wiele zastrzeżeń co do ich jakości i wykorzystanych materiałów. W związku z tym w ubiegłym roku rozwiązano umowę z byłym wykonawcą, a sprawa swój finał znajdzie w sądzie, który rozstrzygnie po czyjej stronie jest racja. Równocześnie magistrat zlecił wykonanie dokumentacji projektowej i wyłonił nowego wykonawcę. - pisaliśmy w czerwcu 2018 roku.
W ten sposób jeszcze z końcem 2017 roku z wykonawcą zerwano umowę. I tu dochodzimy do sedna sprawy, w umowie z wykonawcą miał znajdować się zapis o karze umownej za jej zerwanie. Nieoficjalnie mówi się o kwocie 800 tys. zł. Niestety nie znamy szczegółów sprawy, jednak jak mówi w swoim komunikacie Grzegorz Wieczorek - Miasto przegrało w pierwszej instancji i zostało obciążone kwotą 2 mln zł. Co może znaczyć, że wykonawca był ,,na prawie".
Próbowaliśmy skontaktować się z Grzegorzem Wieczorkiem, by wyjaśnił nam szczegóły sprawy, jednak jest on dziś w delegacji na Forum Ekonomicznym w Karpaczu. Natomiast udało się nam skontaktować z Arkadiuszem Słowińskim, którego zapytaliśmy, czy poczuwa się do winy za zerwanie umowy z wykonawcą.
Po spotkaniach i próbach negocjacji z wykonawcą uznaliśmy, że dalsza współpraca nie ma sensu, bo nie mieliśmy gwarancji, że materiały i założone parametry zostaną osiągnięte, a taki był cel tej modernizacji. Chcieliśmy mieć gwarancję, że zostaną osiągnięte wskaźniki założone w projekcie i to zagwarantował nam drugi wykonawca. To nie było żadne widzimisię, to był warunek, by rozliczyć się z środków unijnych. - usłyszeliśmy od Arkadiusza Słowińskiego.
Samo odwołanie się od wyroku pierwszej instancji jest sprawą oczywistą, ponieważ jeszcze w czasie gdy sprawę rozpatrywał sąd pierwszej instancji w magistracie mówiło się o szeregu błędów i nieprawidłowości w pracy sądu. Zresztą to normalna praktyka, że urzędy odwołują się do końca i dopiero wyrok sądu drugiej instancji jest tym obowiązującym.
Napisz komentarz
Komentarze