W poniedziałek około 22. dyżurny stanowiska kierowania KP PSP w Lubaniu otrzymał zgłoszenie o plamie oleju na drodze wojewódzkiej 393 w Kościelniku koło Lubania. Przybyłe na miejsce zastępy szybko stwierdziły, że plama ciągnie się przez 5 km dróg wojewódzkich, powiatowych i krajowych. Od Kościelnika przez Jałowiec, Olszynę Dolną aż do Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Jałowcu przy DK 30.
Od stycznia 2017 roku strażacy stoją na stanowisku, że za sprzątanie dróg odpowiada ich zarządca, a oni podejmują takie działania jedynie w trakcie akcji ratowniczych. Stało się to po słynnym sporze z Dolnośląską Służbą Dróg i Kolei we Wrocławiu, gdy w Kamiennej Górze przez kilka dni nikt nie chciał usunąć plamy oleju z DK 367.
Według ustawy o drogach publicznych za utrzymanie dróg jest odpowiedzialny ich zarządca. Sprzątanie drogi nie jest czynnością ratowniczą – mówił wówczas lokalnym portalom brygadier Sławomir Graczyk, zastępca komendanta kamiennogórskiej straży.
Od tamtego czasu nie zmieniło się również stanowisko DSDiK we Wrocławiu.
Leszek Loch, jej szef, mówi że DSDiK nie ma umowy na utylizację, służącego do zbierania oleju – sorbentu i nie utrzymuje służb do usuwania zagrożeń z dróg, bo powinna robić to straż pożarna, hojnie wspierana m.in. przez władze wojewódzkie np. przy zakupach sprzętu.
We wczorajszym przypadku przybyli na miejsce strażacy nie stwierdzili zagrożenia ekologicznego i pozostając przy swoim stanowisku plamy nie zneutralizowali. Pięć zastępów, czyli około 20 strażaków, jednie zabezpieczyło drogi, aby nie doszło do wypadku. Natomiast o zabrudzonych jezdniach dyżurny SK niezwłocznie powiadomili ich zarządców.
Po godzinie plamy oleju były już usuwane z DK 30 i dróg powiatowych, którymi jechał uszkodzony pojazd. Niestety nic takiego nie stało się na drodze wojewódzkiej 393, biegnącej przez Kościelniki w kierunku Leśnej. Tam służby porządkowe na zlecenie DSDiK pojawiły się dopiero o 6. i w godzinę usunęły plamę. Do tego czasu strażacy pilnowali rozlanego na drodze oleju.
Jak wyjaśnia nam Włodzimierz Stefański, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg, którego pracownicy na zlecenie DSDiK usuwali rano rozlany olej, zakład pracuje od 6. do 15. i poza tymi godzinami DSDiK ze swoimi problemami musi radzić sobie sama.
Jest firma, która zajmuje się fachowo usuwaniem skutków zdarzeń na drogach i wszyscy w okolicy mają podpisane z nią umowy. Dyżuruje 24 godziny na dobę, zwykle na miejscu jest w ciągu godziny i robi to z OC sprawcy, więc nawet nie ponosimy kosztów. DSDiK uparcie stoi na stanowisku, że powinni robić to strażacy, bo jest z nimi skonfliktowana, stąd taka sytuacja - wyjaśnia dyrektor PZD.
Logicznym wydaje się, że straż pożarna powołana została w innym celu niż dbanie o porządek na drogach, a całonocny dyżur strażaków przy plamie oleju może nieść inne zagrożenia dla bezpieczeństwa mieszkańców powiatu.
To nie pierwsza kontrowersyjna decyzja DSDiK, którą podejmuje i na rubieżach województwa zachowuje się jak niepodzielny władca a nie służba działająca w interesie publicznym. W lutym tego roku DSDiK we Wrocławiu jedną decyzją zablokowała transport ciężki we Włosieniu, ustawiając znaki ograniczenia tonażu na 7 mostach w wiosce i nie przygotowując wcześniej objazdów. Pisaliśmy o tym tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze